▼
W piątek jeszcze wizyta...
Z Mefciem lepiej, ale jeszcze jeszcze...
Do tego Deneris dostała zastrzyk do domu.
Amber i Sherlock też dostali zastrzyk.
W piątek Mefi wet, i ewentualnie mała.
Jesteśmy wykończeni - daje krem na uszy,
daję lizynę i padam, zasypiam od ręki.
Zmęczona jestem bieganiem za nimi i z nimi,
a najbardziej psychicznie z tego całego stresu.
Odebraliśmy z poczty oridemryl,
Dziękujemy, znalazł się.
Okazało się, że listonosz coś pomieszał.
Padamy na pysio jak Jaguś.
Najbardziej z bezsilności - nic poza dawaniem leków nie mogę zrobić,
bo to one muszą to zwalczyć same.
Czekamy na odpoczynek od tych chorób,
A sami zaczynamy kichać...
PS. U Jagodowej Safirka ma stuwity.
Od poniedziałku dostaje leki. Eh.
No to trzymam kciuki, żeby zwalczyły!!!! Tak to już z tymi kocimi dziećmi jest....zawsze coś ;/
OdpowiedzUsuńOj najgorzej, że akurat choroba jak miały być szczepione, eh...
UsuńKotom zdrowia, a ich Ludziom sił i cierpliwości, zdrowia też. Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńCierpliwi jesteśmy, tylko stres jakoś idzie taki, że się go odsypia...
Usuń