Dzieje się, oj, ale co zrobić? 💚🍀

Edit:
Koment u Romanki:
Dzisiaj maluchy idą na obserwację do Weta więc rozumiem ten stres. Z resztą nie pierwsze to problemy z kotkami. Strach paraliżuje. W pracy mnie wkurwiają. Ale wpis twój mnie utwierdził w jednym.
Ludzie chcą może mnie wkurwić. Ale trzeba umieć mieć ich w dupie. Najważniejsze jest zdrowie naszych podopiecznych, a nie juniorki jakiś osób z pracy które nie zrobiły nic
Chyba edytuje ten wpis
O właśnie kolega inny mi dał miseczki dla maluszków. I to są normalni ludzie !
A ci co widzą wrażliwego człowieka i próbują dokopać to wredni ludzie są i tyle.


Wtorek:

Kupa, kupa i siku i jeszcze więcej siku... Waciki, chusteczki nawilżane (bez aloesu!) i podkłady. Śmietnik mój wygląda jak jakiś z oddziału noworodkowego. No, ale w sumie tak to wygląda. W pracy pytali o nowe fotki, a ja zwyczajnie przy tym ogarnianiu zapominam, a potem one śpią to nie chcę z telefonem im tam włazić.



Coś mi dzisiaj dziewczyny rzuciły hasłem o zrzutce na mleczko, a niech będzie - przyjmę każdą pomoc, nie miałam nigdy takich maluchów pod opieką. Mleko 800g znalazłam na allegro za 107 zł. Jedzie. Dzisiaj odebrałam opakowanie 300g za 50 - żałowałam, że ta reklama wyświetliła mi się dopiero dziś, ale tak działa google. Nie wiedziałam, że sprzedają to mleko w większym opakowaniu. Także może komuś kiedyś się ta wiedza przyda - MILVET sprzedają także w dużym opakowaniu. 


Dużo jedzą te małe misie, ale cóź, no rosną. One tak na oko by z majówki były, bo wtedy produkcja stała pięć dni, więc nie było ludzi i sobie ta kocica w ciszy wlazła w ten karton z surowcem i się okociła, więc można liczyć, że mają 23 dni.
Ale Młody dumna jestem jak się opiekuje! Chyba będzie weterynarzem :D
Imiona im nadał i pilnuje masażów i wykupkowywania też... Dobrze, że mają egzaminy to on w domu jest i się opiekuje, a od poniedziałku już kolejny tydzień życia, więc wg tabelki jedzonko rzadziej a więcej.

Damy radę! 💚

PS. Linki do Vinteda:
Zapraszamy! 

🍃🌿🍃🌿🍃🌿🍃🌿

Poniedziałek:

Wszystko ok! Młody dał radę! Dzwonił, informował, smsy pisał. A teraz małe wykupkowane tak, że dłonie mieliśmy chęć domestosem myć.
Tony chusteczek nawilżanych idą, ręcznika papierowego i wacików! Ja nie wiedziałam, że to aż taka masakra. Podkład w klatce wymieniony, w Rossmannie dokupię więcej, bo Biedra nie ma podkładów.
Uciekam do wanny, a Wam zostawiam mały raport:



Cieszę się, że w pracy otrzymałam słowa wsparcia i podziękowania, nie tylko od Mistrza słowa uznania, ale i od Pani, która mnie zaalarmowała w czwartek rano o maluchach, a także Kolegi, który obdzwaniał dzielnie po nocy i kolejnego dnia organizacje prozwierzęce.
To budujące, że są Ludzie, którym dobro zwierząt leżało na Sercu!

Chwilowo obkupczona oddalam się, jutro wrócę.

💚💚💚

Niedziela:

Pojęcia człowiek nie ma, co to znaczy opiekować się tak bezbronnym stworzeniem do póki go to nie spotka. Przed jedzonkiem masuje brzuszek, po jedzonku także. w trakcie masowania czasami pójdzie siusiu i kupka - to dobrze o to chodzi. W trakcie jedzonko ważne, żeby dobrze się dopasował maluch do butelki. Daje się pipetka kropelkę espumisanu dla niemowląt.



Ogromna miłość od nich bije, są bardzo dzielne ❤️



 I jak już wymasowane zasną odkłada się do klatki zabezpieczonej kartonem na około, żeby nie wkładały główki w szczebelki ani łapek. I z butelką ciepłej wody. ❤️
 A one śpią i tak znowu się widzimy za 3/4 godziny. 🍼


Po drugiej dobie jest ok, więc na pewno będzie dobrze :)

💚💚💚

Witajcie,

Ogarnęłam się, umyłam w końcu i nakarmiłam...
Mam na buteleczce trzy małe szkraby zabrane z zakładu.
W czwartek jak przyszłam do pracy usłyszałam, że są małe,
ale trzymają je na rampie i że czekają czy kocica przyjdzie.
Na drugi dzień w piątek rano już były przeniesione nie przez matke,
ale przez ludzi w inne miejsce, a potem w jeszcze inne...


O maluchach wiedziałam dzień wcześniej, ale nie wiedziałam gdzie.
Na drugi dzień już był piątek, na terenie zakładu dowiedziałam się,
że są lisy, a kocica do małych nie przychodziła, wąchała i odchodziła.
A z małymi jest jak z królikami "znalazłeś - nie dotykaj!" i nie przenoś.
Mądrze byłoby od razu je odwieźć tam skąd były wzięte, ale nie...
Pewnie nie jedna osoba pogłaskała, w karton włożone ze szmatami...


Wzięłam je więc wychodząc z pracy - kadrowa mnie podwiozła do weta.
Wet obejrzał, odwodnione, ale nie wyglądają na chore, mleko i karmić.
U nich zostawić nie, bo nie mają nocnych dyżurów, a one nie przeżyją.
Gdybym je zostawiła na kolejną noc nie przeżyłyby z głodu na pewno,
a poza tym lisy - już pewnie byłoby po nich skoro jest lisica z młodymi.
Już pomijam fakt, że Wet przypomniała, że zagrożenie wścieklizną jest.


Wet do siebie przyjmuje na dom tymczasowy maluchy,
ale tylko jedzące już stały pokarm, więc niańkujemy je w domu.
Dobrze, że mam klatkę, a karmienie jakoś instynktownie się udało.
Nigdy tego nie robiłam, ale widziałam nie jeden filmik Gosianki,
widać te filmiki się na coś przydały i udaje mi się je ładnie karmić.
Ale wierzcie mi źle mi się spało tej nocy, gdy zostały na zakładzie.


Małe mają na oko 3 tygodnie, dopiero musiały otworzyć oczy.
Pierwsza doba za nami i co najważniejsze - żyją i odwodnienie opanowane.
Taki stres jaki jest przy karmieniu tych maluchów to ja sobie nie wyobrażam... 
Nie wiem jak to robi Gosianka, której kibicujemy od tyłu lat. 
Ja już psychicznie się czuje wrakiem, ale mam wsparcie duchowe i podziękowania.
Mają się ku dobremu, ale jak to bywa u małych kotków problem z kupka. 
Więc dostały leki i do domu specjalny proszek.
 

Ja się i tak stresuje i naprawdę to jest odpowiedzialność.
Ale miałam wybór albo je zostawić na pastwę losu na weekend na terenie, 
gdzie są lisy albo zabrać do lecznicy i ustalić z Wet co dalej.
Naprawdę, ja nie potrzebuje takich akcji - to nie jest żaden "fun" 
ani jakieś robienie nie wiadomo kogo z siebie. 
Jestem po prostu Człowiekiem. Tyle.
Nie uważam się za nikogo nad innymi.


Bo gadać to każdy potrafi, ale coś zrobić to już trzeba się porwać na odwagę i siłę. 
Dziękują mi osoby, że mam ogromne Serce. Ja nie wiem. 
Ja po prostu ratowałam życie  - małe, odwodnione trzy życia, 
które pewnie nie przeżyłyby kolejnej nocy...
I nadal podziwiam Gosianke. Nie wiem, jak ona to robi. 
Ja już po tej nocy czuję się wykończona tym całym stresem...

Zadziwiające jak wiele osób lubi mówić, a zrobić coś mało kto potrafi. Dostaje głosy, że mam ogromne Serce, że je wzięłam i je ratuję. Podziękowania. Że jestem dobrym człowiekiem, że mnie podziwiają za odwagę, za działanie. A ja robię to, co Serce mówi. Wstaję co 3h, karmię, masuję brzuszki. To nie jest zabawka, to nie jest przyjemność. To jest Małe Życie. To jest odpowiedzialność i opieka. Na terenie zakładu są lisy, kocica podobno podchodziła do nich w kartonie wygłaskanych przez ludzi, przenoszonych w tym kartonie od czwartku w nocy w różne miejsca. One były odwodnione i kolejnej doby bez karmienia już by nie przeżyły. Ja po prostu zrobiłam to, co należało zrobić. Nigdy nie karmiłam maluchów butelką. To dla mnie ogromy stres i lęk. Do tego mam Młodego w domu. Jak coś się wydarzy to ja nie wiem, jak to przeżyję, a co mówić nastolatek. Ale podjęłam to ryzyko zaopiekowania się. Dzisiaj już byłyby w tym pudełku albo martwe z głodu albo zjedzone przez lisy. A tak - żyją. Choć ja psychicznie leżę...  

A tu na górze cytat z Facebooka, bo jedna osoba z pracy
zadała sobie trud, aby odnaleźć moją stronę po to, aby napisać
"szkoda, że zabrałaś, bo kocica ich szukała". 
Zablokowałam, a komentarz został usunięty - nie mam nerwów.
Nie mam ludzi z pracy w znajomych, bo to oddzielam,
choć do nikogo tam nic nie mam - mam prawo do prywatności.


Miałam je tam zostawić?

Trzymajcie kciuki za maluszki 💚🍀


25 komentarzy:

  1. Też bym zabrala. Czasem lepiej nie ryzykować. Odkarmilam wiele kociąt. Wiele mi umarło, bo były za małe. Niestety nie zawsze zdąży się z pomocą. Na szczęście z tymi widzącymi jest o wiele łatwiej. One szybciej zaczną samodzielnie jeść, tylko trzeba im pokazać.
    Kiedyś odkarmilam butlą, jednodniowe prosiaczki 😅 wstawałam do nich co 3h. Normalnie jak matka dzieciom.
    Kiciusie będą na pewno wdzięczne i przylepki, niestety kocia choroba sieroca jest raczej pewnikiem.
    Dużo cierpliwości i spokoju, one już są bezpieczne, myślę, zw ryzyka nie ma. Tylko tulić Duzo trzeba i nie wiem czy brzuszki nie powinno się masować, czy wet coś mówił o tym? Wiem, że maluchy trzeba masować, tylko nie pamiętam do jakiego wieku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówił o espumisanie, że kropelka przed jedzonkiem. Ale nie mieli, wiec na razie maja jakis proszek. Brzuszek masujemy, ale te nie wiem do jakiego wieku trzeba. Może będa lubily dzieki temu głaskanie po brzuszku? :D

      Usuń
  2. Ja pierniczę... Kocurku, brak słów... Oczywiście że Ty wiesz najlepiej, co w takiej sytuacji trzeba zrobić, nie zwracaj uwagi na te dwunożne bęcwały bredzące jakieś bzdury. Szkoda mi tej kociej mamy, ale co zrobić, i tak trzeba by było zaopiekować się małymi prędzej czy później. Ciekawa jestem, jak Twoje dziewczynki zareagują na maluchy, u nas suczki zawsze niańczyły kocięta :). A ja dzisiaj właśnie tak sobie rozmyślałam, że nie chciałabym już więcej zwierząt, bo nie mam zdrowia, ale od razu sobie pomyślałam, że przecież u nas zawsze większość psów i kotów to były znajdy przygarnięte, wiec jak się znowu coś napatoczy, to przecież nie przejdę obojętnie... Trzymajcie się, ja zaraz coś do koszyczka wrzucę, bo nowe wydatki Was czekają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja tak od stycznia żyłam z nastawieniem, że Popper to ostatni wariat, bo i wiek, i w ogóle. A tu taki grom z nieba i trzeba działać. Wiem, że Daenerys na pewno jest opiekuńcza, ale na razie póki z butelki to karmię i zobaczymy jak w kolejnych dniach się ogarną.

      Usuń
  3. Kocurrku tu mła, ni choley nie mogę się zalogować. Co do tego zabrania przez kocicę, nie zabrała bo przeniesione i dotykane. Mła wie co mówi, Sztaflik i Szpagetka właśnie w takiej sytuacji pojawiły się w domu. Osoba z Twojej roboty ma o kotach dziko żyjących nikłe pojęcie albo uspokaja sumienie. Albo i jedno i drugie, mnóstwo jest ludzi obmacujących i focących się z małymi jeleniowatymi a potem zdziwionych że dostają opieprz, bo przeca oni zostawili stworzonko żeby matka się zajęła. Z małymi dasz radę, mła postara się Ciebie wesprzeć w przyszłym miesiącu. Najgorsze są dwa pierwsze tygodnie, potem jakoś idzie, człowiek się przyzwyczaja, wpada w rutynę karmień, masowań, sprawdzania kup. Za miesiąc małe zaczną poznawać okolicę i będzie jazda innego rodzaju. Jak Twoje stado zareagowało na maluchy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie małe w klatce w pokoju młodego, bo to pełza jeszcze nie chodzi tak do końca ale się wspina na karton obudowany w klatce, bo przecież łebki w szczebelki już były wsadzanie i wszystko, więc zabezpieczone. U Młodego to tylko Luna ciekawa jest i jak Młody je myje wacikiem to ona już imnlapka pokazuje że są niżej. Czyli łapka na główkę i takie jesteś o tu, a ja wyżej. Jak tylko będą mogły to ja wiem, że Daenerys je pięknie wychowa :)

      Usuń
  4. Jakie słodkie. Też nie miałabym serca ich nie zabrać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby był inny chętny je wziąć to bym nie oponowała. Ale niestety wszyscy potrafili gadać, że kocica już drugą dobę ich nie karmi, ale nikt nie zabrał. Ja zabrałam do domu dlatego, bo Wet nie bierze butelkowych maluchów. To naprawdę była ciężka decyzja. Ja je niosłam dosłownie z jakąś gulą w miejscu mostka.

      Usuń
  5. Doczytałam dzisiejszy dopisek - ufff, będzie dobrze :))))). Ale jak Wy dajecie radę z takim stadem, to dla mnie nie do pojęcia! Szacun wielki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Skoro kotka jest dzika, to wiadomo, że małych nie zabierze, skoro przeszły już ludzkimi zapachami. A i tak pewnie by ich nie odchowała, bo lisy chętnie by się kotkami pożywiły. I tyle w temacie.
    Wiadomo, że wielu ludzi wie lepiej, szczególnie ci, którzy się nie znają, ale się wypowiedzą. Nie ma co się nimi przejmować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, najwięcej do powiedzenia mają ci, co nawet kota nie mają zamiaru np adoptować. Kolega teraz mówi że on by wziął ale ma białaczkowa kotkę. To o dzięki Wielki Korowy, że on swiadomy na tyle, że nie wziął. Bo są różni ludzie. Wzięłoby do takiej kotki i dopiero byłoby po nich.
      Tak list biegają. Widziałam rano daleko jednego. Ehhh.
      Ja wiem, że dobrze zrobiłam, ale mnie dobija taka samolubność jakąś nie wiem jak to nazwać. Dogrzewać się do konta gdzieś na FB żeby tak napisać. A osobiście ta osoba w pracy po prostu jest koleżanka z pracy i już. Każda z nas robi swoje. Po prostu mnie wstrząsnęło jak można być zadufanym, żeby aż tak się zaprzeć. Przecież Facebook mały nie jest i trzeba się natrudzić żeby się dowiedzieć skoro nie jestem nawet z imienia i nazwiska ;)

      Usuń
  7. Walczymy o kupkę, ale to norma. Więc jest ok. W razie co w pudełko i do Weta na kontrolę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dopiero teraz mnie olśniło, że dałam tytuł dzisiejszego wpisu na blogu "Trojaczki" a to przecież tak się zbiegło z Twoimi kocimi trojaczkami! Zrobiłam aktualizację z linkiem do zbiórki, a swoje parę groszy już dorzuciłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam. DZIĘKUJĘ!!!! MLEKO JUZ ZAMOWIONE I JEDZIE!
      a już mam porównanie. Mleko royal jest do dupy. MilVet się lepiej robi. Niech jak najszybciej przyjdzie ta paczka, bo ja się wykoncze. A weci mieli tylko takie...

      Usuń
    2. Na zdrowie! Niech rosną maluchy! Nie miałam nigdy kociąt na butelce, więc nie mam pojęcia jakie to mleko ma być, ale słyszałam, że można też dawać rozcieńczone wodą krowie mleko - to specjalne dla kotków ze sklepu to przecież też z krowiego na pewno jakoś przerobione, więc takie rozwodnione chyba nie zaszkodzi ???, ale się nie znam, można zapytać veta zanim paczka przyjdzie, czy awaryjnie można takie dać. I gratulacje dla Młodego, że tak się dzielnie sprawia, może będzie kiedyś weterynarzem :))). A na pewno jest bardzo dobrym Człowiekiem!

      Usuń
    3. Małgosiu, krowie nie bardzo. Gdy nie było mieszanek specjalnie dla kociąt, używaliśmy niemowlęcego ludzkiego. Już nie pamiętam konkretnie jakiego, ale od krowiego to już lepsze kozie, choć też nie super. Nie wiem czy jeszcze bym umiała nakarmić kociątko, wtedy była w robocie pipeta. Taka z większych, zaiwaniona z pracowni chemicznej. Oj, fatalne to było, ale kociątka przeżyły. I od razu informuję, że to nie ja byłam opiekunem głównym, to moja była sąsiadka, ja nieletnia byłam tylko pomocą gdy szła do pracy. Podziw dla Was i szczególnie dla Młodego!!!! Ja za każdym karmieniem byłam upocona jak nie wiem co.

      Usuń
    4. Tak jest jakieś ludzkie co można używać, ale mamy zapas kociego dużo :) 800g plus 200g

      Usuń
  9. Tu mła, znaczy Tabisława. Brawo Młody!

    OdpowiedzUsuń
  10. Wydaje mi się, że w Pepco też mają podkłady w dziale dla zwierząt ale nie mam pojęcia, jak to wychodzi cenowo. Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wczorajszy wpis w pierwszym odruchu po pracy:
    Dzisiaj mija tydzień od kiedy się dowiedziałam o nich,
    ale nie pokazali mi i naiwnie myślałam, że kocica zabierze.
    Minęła jednak doba, a one przenoszone tylko były w kartonie...
    Co można zrobić, no bezmyślnie dotknęli i przełożyli.
    Jednak ignorancję zauważam u tych "na lepszym miejscu".





    Przemilczę kolejną osobę, która usiłowała się mądrować.
    Skoro uważają, że kocica szuka małych to krzyżyk na drogę.
    Z najmniej spodziewanej strony takie zachowania, ale cóż...
    Inne osoby mówią, że szacun i w ogóle zadowoleni,
    że maluszki uratowane, że nie zachorowały w tym deszczu.
    Jutro będzie tydzień od zabrania ich i można popatrzeć zdjęcia.
    Widać na pewno różnicę w wielkości tych minimisiów.





    Jedna koleżanka się dołożyła do mleka Motylowej,
    a u mnie zmiana się rzuciła też na opakowanie mleczka 300g.
    Plus na zbiórkę wpadło (M. w Papilotach dziękuję!!!),
    więc na mleko poszło 110 plus 55, a jeszcze waciki chusteczki...
    Więc już połowa poszła i Wetowi za wizyty + mleka zaniosłam.
    Za wizyty dzisiejsze na razie na zeszyt zapisuję - nowy tydzień.




    A tych wszystkich ludzi niemile nastawionych i gadających,
    muszę się nie dawać sprowokować - odpowiedziałam dzisiaj
    zgodnie z prawdą - były odwodnione i nie przeżyłyby już.
    Czy do ludzi naprawdę nie dociera, że jak kocica nie karmi,
    a tylko łazi i wącha i sobie idzie to taki kotek zaczyna umierać?
    Czy to, że kot łazi po terenie to "chodzi i szuka małych"?
    Serio? To dlaczego ich nie zabrała sobie z pudełka od razu?





    Nigdy w życiu nie doświadczyłam w pracy takiego hejtu.
    Bo jak inaczej to nazwać? Takie przechodzenie i mówienie?
    Czy ci ludzie są naprawdę totalnie popierdoleni do reszty?
    Przecież jakbym chciała więcej kotów to nie muszę ich "kraść" kocicy!
    Naprawdę to była bardzo ciężka decyzja, ale zagrożone było ich życie.
    Myślę, że każdy kto kocha zwierzęta i ma Serce by to zrobił...
    Wielką gulę miałam w miejscu mostka jak je niosłam do domu...




    Motylowa mówi, żeby mieć tych ludzi w dupie,
    że im się nudzi, nie mają swojego życia albo coś...
    A mnie zwyczajnie to zadziwia jacy ludzie potrafią być.
    To nie jest ich sprawa ile mam kotów, nie ich sprawa,
    co z małymi, skoro umieją tylko gadać, a nie działać...
    Chyba już wiem, jak się czują te prywatne kociary,
    co sterczą z klatkami łapkami i czują TE spojrzenia...


    Od wczoraj trwa walka o kupę u maluszków, ale to norma.
    Dzisiaj były na kontroli, dostały nospę i mamy probiotyk.
    I dzisiaj zaraz znowu próba kupkowa, oby poszło,
    bo antybiotyk u takiego malucha to ostateczność jest wiadomo.
    Są naprawdę kochanymi takimi promyczkami, co tam wstawanie,
    mimo zmęczenia to jest opieka nad bezbronnym stworzonkiem.
    No i jesteśmy dumne z Młodego, że sobie radzi!!! 💗💗💗

    Trzymajcie kciuki! 💚🍀

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocurku, nie zwracaj uwagi na tych zawistnych i złych ludzi, którzy sami nic dobrego nie zrobili, tylko potrafią krytykować i dowalać innym. Trzeba się zaimpregnować na durniów, a w razie bezpośredniego ataku działać jak Tabaza radziła. Ja dokładnie tak robię, jak wiem że mam rację, to odpowiadam wrednie i złośliwie, metodą ataku na atak i pokazywania palcem. Jesteś kocicą Kocurku, pokazuj pazury! A malutkim zdrówka życzę! Będzie dobrze :). Ten usunięty wpis zdążyłam zobaczyć i tam były fajne zdjęcia, widać jak miśki urosły :))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpis zmieniony ale kopia jest tutaj tak ku przestrodze żeby olać debili

      Usuń
  13. Kocurku trzymam kciuki za trojaczki ! Tak na marginesie jakieś 35 lat temu okociła mi się kotka , która zginęła tragicznie jak kotki miały dwa tygodnie :( Byłam mamką takich maluchów. Karmiłam co 2 godziny najpierw pipetą , potem butelką dla lalek mojej córci. Mleko było tylko dla niemowląt , takie w proszku w niebieskim worku.Dalszy ciąg historii na moim blogu : https://kotyszki.blogspot.com/search/label/Moje%20zwierzaki

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie odcisk łapki 🐾, będzie nam miło! 🐱
🧚🐈🧝🧚‍♀️