Żeby nie było o samym chorowaniu to troszkę
historii z happyendem dzisiaj będzie! O! :)
Dzisiaj pokażę Wam Sówkę, ponieważ trudno ją spotkać.
Ma ona na imię Sonia. Jest nieco persowatą szylkretką...
Ale jak dla mnie wygląda jak Sowa, więc mówię Sówka ;)
Początkowo to było jej imię, bo nie wiedzieliśmy,
czy ma dom, czy ktoś wyrzucił czy co się stało.
Nie wiem, czy ktoś pamięta tę historię, ale przypomnieć można :)
2 lata temu - jak ten czas leci! - Jagodowa na spacerze z psem
(Lucky'm, o którym pisałam i domu mu szukaliśmy)
spotkali obok śmietnika jakieś dziwne zwierzę - serio!
Nie przypomniała kota! Dosłownie mama myślała, że szczur jakiś czy co?!
Wyleczyliśmy ją z poważnych ran na plecach,
ogłaszając jej znalezienie... Ale nikt się nie zgłaszał.
Była bardzo chuda - 1,5kg kota... Walczyła dosłownie o życie!
Ale udało się ją uratować i to jest najważniejsze! :)
Ale historia jej leczenia sprawiła, że została u Jagodowej.
To kot jednego człowieka w zasadzie - albo dwóch, bo jeszcze Aś...
Na innych ludzi macha łapą - w tym na mnie,
więc wolę pannę tylko fotografować i omijać :)
Jak klikniecie jej etykietkę "Sówka",
to znajdziecie zdjęcia z początku tej znajomości...
Jest tylko kilka stron z jej fotkami, bo ciężko ją "złapać".
Jest tylko kilka stron z jej fotkami, bo ciężko ją "złapać".
Póki co panienka ma tylko problem z kłaczkami.
Niestety musi dostawać coś na te "dredy".
No i została taka wredota (z wyglądu) z Jagodową,
no z zachowania... to bardziej wiadomo, że to strach.
Strach sprawia, że woli zaatakować, a lubi wybranych.
Cóż, przeżyję to... ;)
Kot bez nosa ;)
Tu pierwsze jej zdjęcia:
Do miłego!
Może akurat coś wpadnie w oko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie odcisk łapki 🐾, będzie nam miło! 🐱
🧚🐈🧝🧚♀️