Pokazywanie postów oznaczonych etykietą koty same w domu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą koty same w domu. Pokaż wszystkie posty

Ciąg dalszy Kotki same w domu 🐱


Witajcie,

pranie oczywiście powiesiłam od razu po tamtym wpisie.
No i właśnie, udało mi się kupić sobie bluzę i koszulkę,
ale żadne tam cudo, tylko w CROPPie po prostu był wzór z wróżką.
Młodemu wzięłam dwie ze skrzydłami na plecach i tam lata.
Wiem, że słaba pamiątka, bo po prostu z Galerii Łódzkiej czy Manufaktury.
Tam też się nic nie zmieniło właściwie. 







A pamiętam jak wczoraj jak stamtąd jechałyśmy nie raz ze żwirkiem.
Jak nam ktoś ukradł dwie siatki z karmą dla kotów,
a odstawiliśmy na chwilkę na stolik taki i ktoś przechodząc zabrał.
Do dziś mówimy, że mamy nadzieję, że ktoś biedny,
bo same też byłyśmy wtedy w ciężkiej sytuacji i ledwo ciągnęłyśmy.
Teraz jest lepiej, ale minimalną krajowa to nie jest szczyt marzeń...
Tyle dobrego, że mieszkanie ma Motylowa tutaj normalnie.







Piłam na Piotrowskiej kawę z McDonalda, tego samego, co pamiętam,
że czasami tam brałyśmy coś ciepłego, bo nie miałyśmy nic poza lodówką.
Nie zdecydowałyśmy się na wycieczkę w tamte okolice, 
może następnym razem albo Motylowa sama Młodemu pokaże.
Mnie wycieczka ta psychicznie więcej kosztowała niż myślałam.
Odczuwa się takie rzeczy już po powrocie do domu...







Czasami nie wiem, jak dotarłyśmy do tego punktu, gdzie jesteśmy.
Ale dobrze, że tam nie mieszkamy, klimat tamtejszy dobija.
Motylowa mieszkała tam kawał życia, ale docenia nasze małe miasto.
W Łodzi adoptowałyśmy trzy Koty - Mefisia i Jagusia, który jest już za TM,
a Aleksik trzeci ostatni powolutku kroczy w stronę braci...
A pamiętam jak wczoraj, jak się z nimi jeździło tramwajem do weterynarza...
Poziom rozkopania Łodzi jest taki, że po prostu przerażenie ogarnia.
Przesiadanie się z busa w tramwaj nie było ciężkie, ale ilość jazdy...
Nie, ja bym tam dłużej nie przetrwała, zgubiłabym się w tym mieście.








Teraz taka nota, bo mi zdziwnie:
Wiem, że w Łodzi mieszkasz Tabazello, nie miałam jednak szans.
Zbyt niespodziewane to wszystko było, ale może jeszcze się odezwę 
i uda mi się poznać pana Mruczysława i oby nie było upału.
Upał zabija wszystkie szare komórki, a jeszcze jak ma się pogrzeb
i obok teściowa i to całe zamieszanie...
Kolejnym razem będę stanowcza, że tu i tu się umawiam
i nie interesują mnie plany innych - i już. Jest szansa? 😸
(Bo z tego, co czytałam Tabs miała imprezki, więc by się nie udało spotkać. )








Kotki zostały same w środę wieczorem do środy rano...
Sześć dni bez nich nie było fajnym czasem, bo człowiek myśli...
A Cirilla taka malutka zostawić, teraz na rączkach nosiłam cały czas.
Miszku kicha i prycha, VetoMunem doleczam i obserwuję.
Dzień wcześniej nagle zakupy, bo nic nie ma się na pogrzeb.
Sprzątałam dwa dni, by Jagodowa nie myślała, że się ktoś włamał.
A cztery dni przed powrotem do pracy to jest rozpacz...



Od środy ogarnianie się, bo zapasy dla kotków, 
leki dla Sansy zamówić, dla Aleksa kupić, żwirek zamówić...
Wniosłyśmy karmę, która trafiła do punktu, bo nas nie było. 
Dokończyć muszę czytać książkę na akcje recenzencką, 
bo czytałam tylko w pociągu...


No, ale w domu najlepiej! 🐾🐾

W związku z totalnym spłukaniem się udostępniam linki do bazarków:

Oraz zbiórkę:

Dziękuję za każde wsparcie 🌸
Muszę zamówić RenalVet, CalmVet, VetoMune, GeriatriVet oraz probiotyk dla Aleksika Vetfood Flora Care duże opakowanie...
Tanie nie jest to, ale jest dobre i się sprawdza 💊

Dziękuję 💐 

» Czytaj dalej... »

Kotki pod opieką Jagodowej 😸

Witajcie czwartkowo!

Wpis miał być po trzech dniach pobytu poza domem,
ale niestety tam internet był do niczego, więc zamieszczam teraz.
Misie zostały w domku same wcześniej i na dłużej 
niż było planowane, ale wypadł niestety pogrzeb niespodziewany.
(Wkurzyli mnie od PKP, bo za zmianę daty biletu doliczyli stówę.)
Do Kotków przychodziła Jagodowa i właśnie to jej zdjęcia.
Mam też kilka filmów, ale je ogarnę później, a teraz połowa zdjęć.





Wszystko było ok, tylko Alex kupki - no ale on jest na tej ścieżce,
co był Mefisiu nasz - trzustka i jelitka już niedomagają,
a ja kupiłam po drodze probiotyk bez laktozy taki lepszy.
Zobaczymy czy mu coś pomoże, a jak nie to zamówię taki
od weterynarza z maślanem specjalny albo jeszcze droższy...
Dla Jagodowej coś mam kociego z Łodzi oczywiście,
ale to przy okazji, bo i tak po pracy po działce tutaj na 3 piętro...








Zmęczone po wyjeździe jesteśmy jakbyśmy w inną strefę czasową.
Nie wiem, co tam w Łodzi u Mamy Motylowej jest inaczej,
ale jakoś wczoraj miałam zjazd jakiś, a dzisiaj wymęczenie totalne.
Pranie w pralce się robi, a ja ogarniam się psychicznie.
Wniosek mam, że tam się nic nie zmieniło przez 14 lat,
a po Młodego sama Motylowa pojedzie już beze mnie.
Miszku łzawi i kicha i boję się, że odchoruje naszą nieobecność...






Pierwsze dwa dni to wiadomo, że zamieszanie i pogrzeb,
ale upał też się dawał we znaki i nie dało się żyć.
Zmęczona jestem jednak psychicznie, bo to miał być inny wyjazd,
ale za to w poniedziałek i wtorek zabrałyśmy Młodego
i same do kina i na sklepy, bo szukałam czegoś kociego.
Nieco inaczej planowałyśmy, ale co zrobić - życie.







Pospacerowałyśmy z Młodym i pokazałyśmy kilka miejsc.
Nie zauważyłam na Piotkowskiej większych zmian,
ale mnie irytowali grajkowie, co głośniki ustawiali i dawaj,
a ja nie wiedziałam jak się nazywam i dokąd zmierzam...
Widziałam na wystawie podusię z Kotem Filemonem,
ale mnie nieco cena odstraszyła, więc nie kupiłam...
Ale mam zakładkę i magnesik malutki z Bonifacym.







Byłyśmy z Młodym w naleśnikarni Witchers czyli wiedźmińskiej.
Dopiero się rozkręcają, ale z mięsnych naleśników zadowoleni,
a ja nie polecam tych wege, bo mi wszystko sos zabił.
Następnym razem wezmę sobie jakiegoś na słodko i już.
Lemoniady za to dobre mieli - z bzu i agrestu polecamy.
Fajny bajer, wystrój z wiedźmina, ale ceny zabójcze...
Ale najważniejsze, że Młody miał atrakcję i radochę z wyjścia.






Film "Twisters" obejrzany w Multikinie w Łodzi - fajny.
Dzięki zniżce wybrałam miejsca vip i można było oglądać
na tych fotelach na pół leżąco, ale o mało nie zasnęłam,
bo nie włączyli klimy dla siedmiu widzów o 11.20...
Picie przemyciliśmy swoje w plecaku, bo poszaleli tam z cenami.




Dalszy ciąg nastapi z kolejnymi zdjęciami,
pora rozwiesić pranie...

PS. W tym roku do Łodzi jedzie się od nas 3.44h a nie 4.19h jak rok temu :D
» Czytaj dalej... »

Popularne posty