u Tabi pisałam, myślałam, że rozpacz po Mefisiu schowała się,
że mam gdzieś w Sercu pudełko, gdzie schował się ból...
Ale wystarczy czasem, że myśli wybiegną, przypomną sobie
i wtedy łzy same płyną, ale ma rację Tabazella, wiedzieliśmy...
Myślę, że mam wrażenie, że jedna noc łez wystarczyła,
że nic już gorszego się nie może stać - odszedł przytulas...
Jakby mi amputowano kawałek i czasem będą bóle...
Z drugiej strony było coraz gorzej i podskórnie wiedziałam.
Myślę, że u Mefisia byłyśmy świadkami tzw "przepływu",
nagle było mu lepiej, tydzień wcześniej dostał pochwałę...
A on miał "zryw przed odejściem" - i nawet jeśli to czułam,
nie dopuszczałam do siebie, to jednak tak było - przez Święta,
a potem nadszedł czas - Mefisio zdecydował sam, że dość.
Jestem mu wdzięczna za to, że nie musiałam podejmować decyzji,
jestem wdzięczna Wszechświatu, że odszedł pod opieką bez bólu.
Dlatego odpowiedzialnie wzięłam Aleksa na badanie krwi.
W drugi plecak została zapakowana MiszQ na odwiedziny.
Razem z nimi zaniosłam wszelakie karmy veterynaryjne i specyfiki.
Nad Miszą były zachwyty, że to nie jest ten sam kot,
była wymiana zdań przy pobieraniu krwi opornemu Aleksikowi...
Nasza Wet miała wyrzuty sumienia, że nas nie wpuściła wieczór przed,
a my nie chciałyśmy przerywać mu kroplówki - nie wybaczyłybyśmy sobie.
W takiej sytuacji człowiek musi przyjąć, że tak miało być...
Gdy tam staliśmy podziwiać piękną naszą Miszę - urosła, jaka cudna!
Padło zdanie "To następnym razem Wam coś pokażę, uciekajcie"
I jakoś tak po nocy pełnej łez to zdanie przypomniała mi Motylowa,
że przecież nie wzięłyśmy plecaczka od Wet, a Wet o tym wiedziała...
Przy odbiorze plecaczka po wiadomości od Wet czy mamy czas,
wpadłyśmy do pustej lecznicy na nasza Wet pokazała nam malutkie Cudo...
Kicia po przejściach, mały ropień się ładnie goi, strupki poodpadały...
Wet wybrała nas, bo celująco opiekujemy się Miszą, a mała była wrzucona...
W kontener ze śmieciami! Tak wysoki, że nie mogła sama wyjść...
Wet zadowolona powiedziała, że wiedziała że tak będzie i JEST!
Ale teraz widzę jak ją nosi i mówi że ma na imię Poppy,
W domu okazało się jakie to maleństwo, że ciumka kocyk,
pozlepiane futerko myłam wacikiem, dodawałam saszetki dla maluszka.
Liże po palcach, podgryza jakby szukała mleczka, mruczy...
Nie wiem, jak można malucha wyglądającego jak z okładek książeczek
Holly Webb wrzucić w wysoki kontener ze śmieciami?!
Mała mruczy i się tuli - rozczula, roztapia i rozkochuje Serca.
Motylowa mówi, że widać odejście Mefisia miało zrobić miejsce,
jesteśmy wdzięczne i wzruszone, że Wet wybrała nas na Opiekunów.
Motylowa Mefisia wybrała sama, i tutaj też powiedziała TAK...
Myślę, że smutek po Mefisiu schowała i teraz Poppy leczy jej Duszę.
U Wet właściwie nie było do mnie pytania, kotek w plecak i "cześć pa".Ale teraz widzę jak ją nosi i mówi że ma na imię Poppy,
bo to taka mała makówka, a ja dodaję że dla przyjaciół Pusia,
to nabieram przekonania, że mała uleczyła jej Duszę w jakiś sposób.
Poppy pyta z kolei, czy jest jakiś WOŚP na kotki?
Albo na dobro do włożenia w serca złych ludzi?
Poppy została wrzucona do kontenera pod jednym z domków jednorodzinnych,
Poppy została wrzucona do kontenera pod jednym z domków jednorodzinnych,
miała okropny ropień na brzuszku i strupki na całym ciele.
Teraz już jest dobrze, ale czy jest jakiś sposób na włożenie dobra ludziom do serc?
Jak można takiego malucha jak ona wrzucić
Jak można takiego malucha jak ona wrzucić
w śmietnik pełny odpadów i zamknąć klapę?!
Ale jest już bezpieczna, a ropień się udało wyleczyć.
Ale jest już bezpieczna, a ropień się udało wyleczyć.
że przyszliśmy jej od razu na myśl, gdy byliśmy zanieść rzeczy...
Poppy jest cudowną kotką malutką - ma ok 3 miesięcy, wkradła się
i wkupiła w stado jak to nieporadny wojowniczy kociak...
Co więcej można dodać? Szkoda nam Mefisia, wyrwa jest koszmarna,
nie ma drugiego takiego przytulasa jak on i nie będzie nigdy więcej.
I choć wiedziałam, że jest z nim źle, uciekałam, bo nigdy nie jest ten czas,
nigdy nie jesteśmy gotowi na czyjeś odejście - choćby miał i 30 lat...
Witaj Pusiu, śliczna Pysiu. Cudeńko.
OdpowiedzUsuńMoże jednak też będzie totalnym przytulasem? Zasługujecie na przytulasa..
Przytulas to jest widać w kolejnym wpisie 😻
UsuńMała już czuje się, jak u siebie :***
OdpowiedzUsuńTak, zwojowała wszystkich ❤️
UsuńŚliczności :) Niech zdrowo się chowa. Taka planeta Wiewiórko, odchodzą, przychodzą.
OdpowiedzUsuńMyślę, że są z nami cały czas tylko zmienili formę ❤️
UsuńOjejku, jejku, jaki prześliczny koteczek! Co tam promyczek, to prawdziwa gwiazdeczka! Ale i Miszka wyrosła na wspaniałą kociczkę, zupełnie nie przypomina tamtego chucherka, które przywędrowało do Was! Niech się kotki zdrowo chowają! Zdrówka dla wszystkich i niech ten rok będzie bez już zmartwień!
OdpowiedzUsuńLeci wszystko jak biegają więc siostry pełnym pysiem we trzy z Triss szaleją, leci wszystko leci ...
UsuńJak wiesz, ja wiem, że cudo trafiło do cudnej rodziny. Ludzi, co zwierzęta traktują źle, uznaję za roboty...paskudne roboty. Obie chciałybyśmy, by była tak duża akcja dla czworonogów, oni są równie ważni jak ludzie. No tak czuję i nigdy nie będę bała się o tym mówić, bo czemu miałabym się bać, skoro tak czuję. :) Mafiś zawsze będzie w sercu, zawsze. Jesteście rodziną, którą nic nie rozłączy, jesteście rodziną prawdziwie piękną. Niech dobro jest z Wami. <3
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️Dziękujemy za piękne słowa ❤️🩹
UsuńDobre ludzie!
OdpowiedzUsuń❤️
UsuńAle śliczności z tej Pusieńki ♥ Niech się dobrze chowa !
OdpowiedzUsuńChowa się i wiecznie głodna i lubi się przytulać 😻
UsuńOjej, ale śliczna koteczka. Niech się zdrowo chowa. :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
Piękności mruczące wspaniała jest! ❤️
UsuńKocurro zdrowaś?
OdpowiedzUsuńJest raport w nowym wpisie 😻❤️
Usuń