Sansa ma takie kolorki, że trudno je jakoś uwydatnić w programie do zdjęć :)
W rzeczywistości jest właśnie czarniutka z rudymi ciapkami...
Ale aparat w połączeniu ze tłem robi taką troszkę plamkę z małej damy... :)
Może będzie lepiej jak będzie słońce?
No nie odda żadne zdjęcie jej pięknoty, a może to taka cecha szylkretek?
Mała ciekawostka:
Polska nazwa tego umaszczenia pochodzi o niemieckiego słowa Schildkröte, które w naszym języku znaczy… żółw. Tylko co żółw ma wspólnego z szylkretowym futrem u kotów?Może na drugie powinna mieć imię jakiegoś żółwia? Morla?
Otóż kiedyś ze skorup pewnego morskiego gatunku tych gadów wytwarzano ekskluzywne grzebienie, oprawki do okularów, obsadki stalówek i zapewne jeszcze kilka innych drobiazgów. Ich charakterystyczną cechą był kolor, na który składały się wymieszane ze sobą plamki brązowe, rude i kremowe. Dlatego przyjęło się nazywać tę barwę żółwiową.
W sumie ona też kicha, bo malutka jeszcze... ;)
Cały artykuł tu.
PS. Uwaga dziś koniec Kiermaszu, biec walczy o fanty! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie odcisk łapki 🐾, będzie nam miło! 🐱
🧚🐈🧝🧚♀️