W pracy lekkie urwanie głowy, ale w końcu piąteczek.
Maluszek już lata bez kubraczka, dziecko już zdrowe.
Bo znowu jakaś trzydniówka nas próbowała atakować,
a jego złapało mimo oregano i witaminek C i D.
Ale dzisiaj już był w szkole i nadganiamy to szaleństwo.
Co chwilę są kartkówki i sprawdziany - głowa puchnie.
Powoli się w tej piątej klasie zaczynamy czuć jak na zdalnym.
W sensie, że po szkole szkoła w domu ma ciąg dalszy,
ale Młody wie, że za przyłożenie się są piątki i czwórki, a lubi.
ale Młody wie, że za przyłożenie się są piątki i czwórki, a lubi.
Wiadomo, że Dziecię motywują także nagrody, ale najpierw efekty.
Poza szkolnym zamieszaniem ogarniamy małe zmiany,
ale to jutro Łojciec mnie uratuje wycieczką do Ikei w Lublinie.
Motylowa sobie chce za swój zwrot podatku ogarnąć biurko,
a obecne wywalam do kuchni zamiast rozgibanego stołu.
Czy wiecie może jak poobdzierany blat biurka uratować?
To sklejka jest kontra kocie skoki - nie wiem jak to osłonić.
W kuchni dzięki temu będzie stylowo wg mnie - biurka szkoda,
nie dałabym wynieść, a stół rozkręcę i kto chce niech bierze.
Za szybko ten luty zleciał co wiem, że się odbije finansowo...
Wypłata będzie za 20 dni pracy czyli wielka marność nas czeka.
Ale kotki mają ze świątecznych zapas karmy, więc damy radę.
Najgorzej to jest z cenami podstawowych rzeczy i z ta szkołą,
co chwilę jakaś składka na coś, mimo, że jest składka klasowa...
I za mniejszą pensję trzeba przeżyć dłuższy od lutego marzec.
Ktoś pisał jak sobie radzimy - ano planujemy wydatki dokładnie.
Zakupy w Biedronce - nie kupujemy nie wiadomo czego,
a ciuchy to jak już to Młody, bo my nie rośniemy już wiadomo :D
Od święta kupuję sobie np. nową książkę - przeważnie na vinted
znajduję przeczytaną raz przez kogoś nowość, ale np. za 2-15 zł.
Kotkom robię zapasy jedzonka (i płacę Wet) ze świątecznego.
Jak wiecie przy takim stadzie nie wyjeżdżamy na żadne wycieczki.
Jeśli Młody gdzieś będzie chciał pojechać to się mu obóz opłaci.
Ogólnie mamy podejście takie, że Młodemu i Kotkom na 100%,
a my sobie jakoś poradzimy - nie mamy jakiś wygórowanych wymagań.
Nam po prostu wiele do szczęścia nie trzeba,
rozrywką są książki, Netflix, kolorowanki i gry planszowe...
Motylowa lubi malować figurki, ale takie tycie.
Tylko biurko trzeba zmienić na proste tanie z Ikei - Adils.
Będzie mieć dużo miejsca i mam nadzieję na zdjęcia tutaj.
A tymczasem uciekam na jakiś film albo serial,
bo tydzień był naprawdę ciężki i przed nami cięższy.
Nadchodzą Święta i świąteczne pójdzie do Wet i na karmę.
I tak to się toczy miesiąc w miesiąc... :)
Rok w rok...
PS. No i nie mamy samochodu.
I nie chcemy mieć - za drogo to kosztuje.
PPS. Przemeblowanie się udało, ale szumu tyle
i kotki takie pomocne, że na szczęście niepomordowane 😀
Biurko ma ponad 10 lat, więc coś z tym blatem wymyślę.
A skrzynia ma pojemność survivalową... 😆
Nie oglądajcie takich rzeczy, bo się Wam udzieli 🤪
Niedawno opowiadałam dziecięciu (dzisiaj już mocno dorosłemu) jak to przed laty, kiedy mieliśmy więcej długów niż majątku i niemal zerowe dochody, kupowałam czasem na wagę skrawek masła, żeby dla dziecków chociaż było na chlebek, a jak mięso było, to dla chłopaków, a sobie ziemniaczki i już. Zwierzakom co tam zostało, żadnych frykasów. Wiem, Kocurku, jak to jest, kiedy trzeba mocno oszczędzać. Na stare lata trochę nam się poprawiło, więc zdarza się nie liczyć tak skrupulatnie, ale mam nawyk sprawdzania paragonów i tak sobie czasem liczę, ile to wychodzi za te karmy na tydzień, na miesiąc, rok... Jak mężowi wypominam, że za dużo idzie na te nasze stworki (bo on przeważnie kupuje), to on mówi - ale to nasza radość i szczęście, te zwierzaki, na to pracuję, żeby one miały. No i taka prawda. Mniej zostaje na wycieczki czy ciuchy, ale ileż to radości z tą kocią bandą! No i przez całe życie co jakiś czas przygarniamy miauczące biedaki z ulicy, i na pewno nigdy obojętnie nie przejdziemy obok kociego nieszczęścia. Czy było kasy mniej czy więcej - dla stworzonek zawsze się znalazło. Więc doskonale Was rozumiem :).
OdpowiedzUsuńCo do biurka, to jeśli nie da się zeszlifować i pomalować, to można pomyśleć o folii termokurczliwej do mebli, na żelazko albo suszarkę, kiedyś tak robiłam, ale nie wiem jaki to koszt teraz, czy się opłaci.
I ma rację bo to dla nas sama radość! Bo jakbyśmy ich nie kochali to by ich nie było. A tu taki przytulas czy niezależny Aleks. Same osobistości. A świat nie ucieknie. Może kiedyś się gdzie spojedzie. Na razie mi nie spieszno ;)
UsuńNad morzem fajnie było, ale tęskniłam za nimi i miałam koszmary. Ciężko było zasnąć bez kociego towarzystwa. Więc na trzy dni to ja mogę. Na dłużej nie chce. :)
Poza tym myślę, że gdyby nie wsparcie na zbiórce to byśmy nie dali rady. Ogólnie jak żaden kotek nie choruje ciężko - szpitale i zabiegi to jest ok. Oszczędnie da się żyć. Ale najgorsze są niestety te szpitaliku i peracje :( Trochę z lekiem patrzę czasami na Aleksa, ale co zrobić. Tak jest. Czasem nic się nikomu nie dzieje a czasami jakiś kosmos w jeden rok....
OdpowiedzUsuńALE DZIEKUJE ZA WSPARCIE BO BEZ TEGO TO NAPRAWDE BYLABY KAPLICA 🫶❤️
Ja wyprowadziłam biurko i sprowadziłam rozchwieruchtany stół w nie najlepszym stanie. I młodsza od mojej Rysi Pusia w kaftaniki wygląda doroślej, Rysia za to na mniejszą i młodszą. Trochę dziwnie że tak na odwrót, ale każdy ma inaczej.
OdpowiedzUsuńStworki i dzieci bezcenne, dobrze że są. Owszem, ograniczenia naszych potrzeb robione dla nich mniej bolesne lub wcale nie bolesne. I na tym stwierdzeniu poprzestanę, ufając że każda z nas jednak zatrzyma się przed strasznym stanem gdzie odcina się tyłki dla nakarmienia gąb i gdzie słodkie istoty domowe polują na siebie, cierpią nieleczone. Tego się boję dla siebie i dla moich futerek. Bardzo.
No właśnie, to danie rady. Czy gdyby los rzucił mi kolejny skarb, to dałabym radę? Ech. Pozostaje mi tylko cieszyć się tym, że jak na razie daję radę. I niech tak będzie.
UsuńWszystko się udało. Jak telefon da to dokleję na końcu wpisu. 😀
OdpowiedzUsuńRzeczywiście się udało przemeblowanie 😊
UsuńTylko ten blat muszę jakoś spróbować obkleic na nowo, ale na razie myślę. Poszukam czegoś pancernego 😹
Usuń