Dla jednych Jare Gody, dla innych inne święto u nas latanina.
Wet w akcji, więc najpierw napiszę raport zdrowotny póki pamiętam:
w poniedziałek Luna na pobranie moczu, są jeszcze złogi na USG;
Alex ma zapalenie jelit, schudł do 4.20, ostatnio miał na wadze coś 5,
probiotyk nie działa, dostał więc nowy i zastrzyk i ma tydzień,
jeśli probiotyk nie pomoże ten nowy to przyjść od razu z nim na krew;
Cirilla waży 1.77 - ostatnio ważyła 1.60, więc obserwujemy wzrost,
a uszka już ładne, dzisiaj ma dostać pół tabletki i za tydzień pół
i na kwiecień umówimy zabieg - fajnie jakby dobiła do 2kg chucherko.
Sansa może przyjść na krew razem z Aleksem albo w kwietniu -
wyrwanie zęba Aleksa wstrzymane, bo nie wybudzi się z narkozy.
A u Jagodowej Salem Junior ma koci katar, więc Młody myje ręce po pachy.
Czesio przechodzi przemianę i przychodzi na głaskanki,
Ciężki to był tydzień jednak, zmienna pogoda sprawiła,
że padałam codziennie około 20 z czytaniem przed snem...
Właściwie się więc za wiele nie działo, rutyna, wstawanie, kuwety,
dawanie leków chorowitkom, całemu stadu pucha i do pracy.
A po pracy druga dawka leku dla Luny, uszka Cirilli i Alex probiotyk.
I kolejny tydzień będzie z tą różnicą, że Cirilla zdrowa już i ma tyć.
A Aleksa mam obserwować, bo sporo schudł niestety, a wcina...
Ogólna refleksja to tak po obserwacji u nas w pracy,
jak kto ma podejście do zwierząt to nie każdy powinien mieć.
Są osoby, które tak jak my - to członek Rodziny - dba się,
leczy, kocha i robi wszystko, gdy trzeba ratować...
Ale niestety dużo osób słyszy się, że wypuści tam gdzieś,
a bo denerwuje to otworzy drzwi i idź sobie w świat...
Nie rozumiem takiego braku odpowiedzialności, chore.
Może to wina wychowania? Sama nie wiem, ale straszne.
Może w oczach takich "ludzi" to my jesteśmy dziwakami,
bo się martwimy, płaczemy, kochamy i nie umiemy bez nich żyć.
Martwi mnie Aleksik, bo kocham tego Dziada, choć ma 15 lat
i w życiu by mi nie przyszło do głowy zostawić go u Weta,
bo tak ludzie też robią przyprowadzają stare zwierzęta do uśpienia
albo porzucają, bo nie będą leczyli tak starego zwierzęcia...
Słabo mi się robi, bo słyszałam też ostatnio w poczekalni rozmowę,
ale tak mi witki opadły jak usłyszałam o eutanazji bo drogo,
że po prostu odpuszczę rozwijanie tego tematu, bo wybuchnę.
Aleksik wiem, że to może być końcówka drogi, ale przejdziemy ją razem...
Ale jak na niego patrzę to widzę, że jest szczęśliwym Kotem.
Przeraża mnie, że schudł, ale on się domaga i dostaje saszetki.
Ma szczęśliwe życie, był z nami od naszych początków,
razem z Mefisiem i Jagusiem braciszki małe - z nami w ciężkich czasach.
I jakoś jeśli to JUŻ to nie czuję smutku, bo to już 15 lat razem.
Pożegnania są smutne i przykre i wiem, że pęknie mi Serce,
ale to jest dobre życie naszego małego nietykalskiego Hrabii.
Tyle lat i wie, że się go nie dotknie niespodziewanie, że się szanuje
jego przestrzeń i to, że ma swoje granice, a on nie boi się mnie budzić.
Czesio przechodzi przemianę i przychodzi na głaskanki,
"mały" uśmiechnięty Kocur z Cheshire - moja pocztówka od Amberka.
Zgłosił się i nie wierzę, że to już prawie sześć lat minęło...
Gdzie ta dawna ja, gdzie te wszystkie przejścia, jak to zleciało...
Kotki się zmieniają, my się zmieniamy, a życie leci sobie dalej...
Mała Cirilla robi surokatkę, żeby wziąć ją na ręce, ma ogromne uszy,
czasami bardzo przypomina z zachowania Mefisia i Vendę...
Kto wie co się kryje w tym małym szalonym łebku, który kocha
wszystko i wszystkich - wszystkie Kotki zaczepia i się bawi.
Jakoś jaśniej, cieplej, a i nastroje pozytywniejsze,
ale nie cieszy mnie na pewno powrót upałów latem,
jak dla mnie mogłoby nie być tej części pór roku.
Staramy się skupiać na spokoju i unikaniu jakiś nerwów,
chyba jakaś mentalna starość dopada, a niech się dzieje co chce...
Jakoś sobie poradzimy, zrobimy co trzeba i co możemy.
Bo nie da się nic na siłę, a nie jesteśmy czarodziejkami.
Jedyne co możemy czarować to naszą codzienność Kociej Rodzinki ❤️
Wszystkiego Dobrego dla Was!
O, to, to - od jesieni, przez zimę, do wiosny, i od razu przechodzimy znowu do jesieni, z pominięciem upałów! bardzo mi się taki scenariusz podoba :).
OdpowiedzUsuńKoteczkom zdrowia życzę, a jak już staruszkom limit się wyczerpie i czas im będzie w drogę za Tęczowy Most, to niech zasypiają spokojnie i bez cierpienia, szczęśliwe wśród przyjaciół, w szczęśliwej Rodzinie.
Ma być dobrze, uprasza się o niechorowanie. Choćby na króciutko.
OdpowiedzUsuńNadrobiłam zaległości. Trudna wiosna.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się pionowo Wiewiórcza Rodzino, każda żmija mija ;)