Okłady z Kotków najlepszą kuracją 🥰

Witajcie niedzielnie :)

Jak widać na załączonych zdjęciach lenistwo kocie trwa.
Blogger mi wrzucił zdjęcia od końca - trudno.

Padnięte kotki to Morfeuszek i Emrysek - szaleńcy.

Teraz też widzę, jak ładują baterie w słońcu...

A nas dopadł od wczoraj rana jakiś koszmarny katar.

Nie wiem, jak ja przetrwam w pracy skoro tydzień upału.

Ale obserwuję w jakim kierunku to pójdzie, bo Młody już nic.

Jak zwykle jakieś szkolne cholerstwo, które może zabić mi zatoki.

Z jednej strony bym odpoczęła od pracy z drugiej mam uraz,

bo chorowanie to też ucinanie sobie pensji - jak nie trzeba to po co.

Nikusia ostatnio jest stałym wygrzewaczem u mnie.

Jak tylko się położę do książki czy filmu - przychodzi.

Wczoraj oglądałam film "Może pora z tym skończyć"

Polecam - każdy zinterpretuje pewnie po swojemu...

Bardzo ciekawy film, ale mam swoją teorię -

nie będę robiła Wam spoilerów - film na Netflix.

Mefcio szczęśliwy ze swoją nową fretką...

Póki co nie ma z nim problemów - za mało tulenia,

za mało noszenia Mefisia i za mało głaskania Mefisia.

O nic innego mu się pyszczek nie rozdziera,

więc dzisiaj idę z nim czytać cały dzień -

umierając w szlamie gluta lejącego się z nosa...

Morfeuszek i Emrysek też szaleją z nową fretką.

Stare popsikałam im walerianą i kocimiętką,

ale coś jest, ze jednak te nowe bardziej w użyciu.

Jutro żwirek - dam znać, czy kurier wniósł,

czy znowu skazał nas na wnoszenie na 3 piętro...

Czekam na zimę, na chłód i śnieg - mam dość słońca.

Kotki też mam wrażenie, że wtedy więcej przychodzą.

A tak w ciepłotę to dobijają jak się przykleją...

Ale nie ma co narzekać - trzeba wziąć rolkę papieru,

herbatę, książkę pod pachę i tulić Mefisia czytając.

Na koniec filmik słodkości:

Odezwiemy się!